piątek, 13 listopada 2015

Famyly szoł lajf czyli amatorski dom Wielkiego Brata.

Fani cięższego grania kojarzą zapewne pewnego pana, który postanowił odpocząć od scenicznych narkotyczno-alkoholowych ekscesów, uczestnicząc w reality show, w którym on i jego rodzina prezentowali swoje codzienne życie przed kamerami. Mowa rzecz jasna o rodzinie Osborne'ów na czele ze starym, dobrym tatusiem - Ozzym. Nieco młodsi Czytelnicy zapewne pamiętają polski odpowiednik tego show - tu głównym uczestnikiem był rodzimy gwiazdor piosenki różnej, Michał Wiśniewski. Obecnie, z tego co mi wiadomo, bo TV oglądam rzadko, publika znów podgląda życie jakiejś celebryckiej rodzinki zza wielkiej kałuży - rodziny niejakiej Kim Kardashian? Bodajże. Jeśli trafiłem, cieszy mnie to... średnio, bo i tak nie wiem kim jest Kim. ;) Znając życie, jest znana z tego, że jest znana, a to jak wiadomo w świecie "szołbizu" przelicza się na grubiutkie, tłuściutkie, zieloniutkie.A co, jeśli kamery we własnym domu montuje nie jakieś bożyszcze tłumów, a... zwyczajny człowiek? Oj, budzi to kontrowersje, budzi. Przynajmniej od kilku dni.

W czym rzecz? Otóż kilka dni temu usiłowałem rozgryźć pewne zagadnienie związane z bezpieczeństwem sieciowym kamery IP. Rzecz jasna wrodzony masochizm nakazał mi rozpocząć poszukiwania na polskich forach hobbystycznych. Rzecz jasna nie zawiodłem się - informacji nie znalazłem. Natrafiłem natomiast na ciekawą dyskusję, z której wynikało, że pewien poznański biznesmen postanowił zamontować w swoim mieszkaniu wiele kamer, a następnie udostępniać zarejestrowany materiał w Internecie. Na żywo. Wiedziony ciekawością, co właściwie odwalił ten człowiek, trafiłem na jego stronę. I przyznam - doznałem lekkiego szoku.
Okazało się bowiem, że to nie żart - na stronie (zbudowanej bardzo hmm... amatorsko) faktycznie znajduje się obraz z dwunastu kamer rozmieszczonych w większości pomieszczeń mieszkania. Mamy więc kamerkę rejestrującą to, co dzieje się między innymi w przedpokoju, salonie, sypialni (!), a nawet w pokojach dzieci (!!). Poniżej informacja zachęcająca widzów do podsunięcia pomysłu, gdzie zamontować kolejne cztery rejestratory, a także dotycząca tego, że w przygotowaniu jest przekaz z kamery samochodowej oraz... okularów z wbudowanym rejestratorem wideo.
Przewinąłem nieco w dół. Szok się pogłębił. Oto bowiem zobaczyłem zestawienie zawierające imiona, zdjęcia i lata urodzenia członków rodziny - autora strony, jego żony, oraz czwórki dzieci.
Kiedy mówią Wam, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to najpewniej chodzi o kasę, uwierzcie. Wystarczyło przewinąć jeszcze niżej, aby zauważyć... reklamę. Reklamę przedsiębiorstw, należących najpewniej do autora witryny oraz jego żony. Jeszcze niżej adres, telefon kontaktowy i wyrażenie chęci współpracy z mediami, sponsorami... Jest także powiadomienie, jakoby właściciel przedsięwzięcia chciał zorganizować "maraton na milion osób".
Trybiki w głowie zaskoczyły natychmiast. Gość po prostu stworzył stronę, na której udostępniając życie swojej rodziny na żywo, jednocześnie próbuje rozreklamować interes swój ( :) ) oraz żony. Mało tego - próbuje na tym zarobić dodatkowe pieniądze, bo raczej nie chce mi się wierzyć, że ta współpraca z mediami to tak za free, no a umowa ze sponsorem to umowa, z której również wynosi się jakieś korzyści.

I tak się głęboko zastanawiam - co ten gość do jasnej cholery narobił? Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć wiele. Popieram ludzi przedsiębiorczych, cieszę się, kiedy odnoszą sukces - zaradność w prowadzeniu interesów to naprawdę wspaniała cecha. Jeśli facet chciałby sprzedawać w ten sposób swoją prywatność - jego problem. Pytanie, co z dzieciakami? Bo jak na moje oko, to "zaradny" tatuś właśnie zgotował im małe piekiełko, które w przyszłości może stać się pełnoprawnym piekłem. Dzieci jest czworo. Dwójka młodszych - chłopczyk w wieku lat czterech i dwuletnia dziewczynka - na pewno nie rozumieją, co właściwie się tu dzieje. W ich pokojach nie ma zresztą kamer, więc są wyłączone z tego cyrku. Jest jednak dwójka starszych - trzynastoletni chłopak i dziewczynka w wieku lat 9. Te dzieciaki zdają sobie już sprawę z tego, co wymyśliła głowa rodziny. I tak - w ich pokojach kamery są zamontowane. Czy za ich zgodą? Nie wiem. Ale sądząc po ostracyzmie, z jakim pomysł spotkał się w sieci, to ja im zwyczajnie i po ludzku współczuję.

Sprawa jest rozwojowa, mogę obiecać, że wątek będę obserwował, a kiedy sytuacja dotrze do jakiegoś finału stworzę bardziej rozbudowany wpis, próbując przeanalizować, co siedziało w głowach autorów tego przedsięwzięcia. Tymczasem zachęcam do dyskusji i wyrażania własnych opinii w temacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym sądzisz?