sobota, 26 grudnia 2015

#wpieniony: 01 - Jakość współczesnych produktów.

Nastąpił ten moment. Arkadiusz, młody, mało znany bloger z Polski odziera się przed swoimi Czytelnikami z prywatności. Arkadiusz ma zamiar publicznie pokazać... czym odkurza dywan! Cytując klasyka, shock, scandal, nie-do-wieeerzaniee. Arkadiusz przyznaje się bowiem, ze robi to... odkurzaczem. Ale jakim!

Ale od początku i po kolei. Świąteczne porządki. To wyczyścić, tu zamieść, to wynieść do piwnicy, tam odkurzyć. No właśnie, odkurzyć. Od lat w moim domu odkurza się czymś, uwaga, uwaga! Takim:


Zapytacie "A co to do cholery jest?!" Prezentuję i objaśniam. Odkurzacz. Odkurzacz Zelmer Alfa K2 "L". Według tabliczki znamionowej rok produkcji - 1973. Sprzęt znany wśród miłośników urządzeń retro jako "rakieta" lub "odrzutowiec". Czemu? Po pierwsze, ma całkiem niezłą wydajność. Po drugie... dźwięk! Poniżej krótka prezentacja (radzę przyciszyć głośniki/słuchawki :) )


Owszem, tworzywo na zewnątrz pożółkło i poczerniało. Niebawem odzyska blask, gdyż chcę tego klasyka doprowadzić do stanu fabrycznego. Właśnie z zewnątrz, bo wnętrze - uwierzcie na słowo - świeci nowością. Sprzęt od lat 70 wsysający tony kurzu, pracujący w przeróżnych warunkach wewnątrz wygląda niemalże jak po zjeździe z taśmy. Ktoś stwierdzi: "A daj spokój, dziadostwo takie, kup sobie jakiś nowy". Posłużę się pewnym obrazkiem:


Tak, będąc zdrowym na umyśle i w pełni świadomym otaczającej mnie rzeczywistości nie chcę wymieniać czegoś co działa na coś, co... podziała i przestanie. Jeśli Zelmer wyzionie ducha, zapewne trzeba będzie sięgnąć po coś nowszego. Jednak na razie wszystko wskazuje na to, że "rakieta" jest w świetnej kondycji. Oby jak najdłużej.
Co jednak powoduje, że współczesne urządzenia są wkurzające? Poniżej wypunktuję wszystkie wady. Wady, które zauważam jako użytkownik, ale i jako człowiek, który w sprzęcie lubi podłubać choćby po to, aby przywrócić go do stanu używalności.

1) "Nienaprawialność"

Tak, ja wiem. Ekonomia. Im sprzęt bardziej niezawodny, tym mniejsze zapotrzebowanie na jego wymianę. Im zaś mniejsze zapotrzebowanie, tym mniejszy dochód producenta. Jasna sprawa. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy po otwarciu obudowy widzę, jak bardzo producent leci w kulki, bierze mnie zwyczajna, ludzka złość. Po otwarciu obudowy... tak... O ile się DA ją otworzyć. Wiele urządzeń posiada bowiem obudowy wyposażone (na raz) w:

- Zatrzaski wykonane z wyjątkowo nietrwałego plastiku. Albo jest zbyt sztywny i nawet lekkie odgięcie powoduje pęknięcie "bolca", albo wręcz przeciwnie - zbyt miękki, a więc "bolec" po odgięciu zaczyna gibać się na wszystkie strony świata niczym zęby po sierpowym wypłaconym przez Tysona. Wynik; choćbyś człowieku stawał na głowie, za cholerę nie zamkniesz już obudowy. W tym miejscu zatrzask już nie trzyma. Twoja wina! Po cholerę dłubiesz? Masz UŻYWAĆ. Idioto.

- Śrubki. Albo tak miękkie, że zwyczajny śrubokręt krzyżakowy jest w stanie rozorać ich główki, albo tak twarde, że właściwie rozwiercają punkty, w które są wkręcone. Wynik: wykręcasz raz. Już nie wkręcisz. Twoja wina! Po cholerę dłubiesz? Masz UŻYWAĆ. Idioto.

- Klejenia. Tu najkrócej. Odpiąłeś zatrzaski. Usunąłeś śrubki. Coś trzyma. Co? No szlag by to trafił... przyklejone! I to tak cholernie mocno, że właściwie nie ma opcji - albo łamiesz obudowę, albo daj sobie spokój. Bo po cholerę dłubiesz? Masz UŻYWAĆ. Idioto.

A to dopiero początek. Nie chcę tu truć na tematy czysto techniczne, ale masa współczesnych urządzeń jest praktycznie zaprojektowana tak, aby się zepsuć. Z takich ciekawszych:

- Nijakie zabezpieczenia elektryczne. Są bo są, ale pierwsze lepsze przepięcie spowoduje usmażenie sprzętu.
- Kiepskie połączenia lutowane. Lutowie szybko pęka, a ponowne przylutowanie nie jest łatwe. W niektórych przypadkach bez porządnej stacji lutowniczej właściwie niemożliwe.
- Przewody cienkie jak włoski. Bez pęsety ani rusz.
- Umieszczenie kluczowych elementów w miejscach narażonych na wstrząsy, kurz, zamoczenie.

Mówiąc krótko - sprzęt ma działać po wyjęciu z pudełka. No... może do czasu upłynięcia terminu gwarancji. Później? Masz kupić nowe! Nie naprawiać. Oczywiście nawet i te nienaprawialne rzeczy naprawić się da, jednak zarówno koszt jak i energia w to włożona przerasta wartość samego urządzenia. Ty, użytkowniku MASZ się wkurzyć. I trzepnąć tym w kąt. Przecież w Super Duper Markecie jest promocja - już za 299,99 zł kupisz nowe, lepsze, szybsze...

2) Ubogość instrukcji obsługi

Miałem jakiś czas temu w rękach instrukcję obsługi dość leciwego telewizora. Gruba księga, zawierająca masę przydatnych informacji. Od podstaw typu "jak włączyć i używać", przez wskazówki eksploatacyjne, oraz (uwaga!) wykaz możliwych awarii i sposobów ich usunięcia. Na koniec schemat płyty głównej (w skali 1:1) oraz spis zamontowanych tam elementów. Szok.
A co mamy dziś? Nadal grubą księgę. Treść:

"TO JEST URZĄDZENIE ELEKTRYCZNE! PRĄD ZŁY! NIEBEZPIECZNY! UWAŻAJ! Jeśli zauważysz problem, PADNIJ KURWA! I natychmiast ewakuuj się pełzając w bezpieczne miejsce, a następnie zadzwoń po naszego serwisanta. UWAGA! PUDEŁKO NIE JEST ZABAWKĄ. FOLIA W PUDEŁKU NIE JEST ZABAWKĄ! URZĄDZENIE NIE JEST ZABAWKĄ! NIC DEBILU JEBANY NIE JEST ZABAWKĄ! TO JEST TWOJA WYJEBANA W KOSMOS 52'' PLAZMA! ROZUMIESZ? W przypadku połknięcia zgłoś się natychmiast do lekarza! !!! NIGDY !!! a) Nie otwieraj obudowy b) Nie dotykaj urządzenia w trakcie pracy. Jeśli nie wiesz, jak obsługiwać nasze urządzenie, zadzwoń do naszego serwisanta - 0-700-666-666 (to jest NUMER TELEFONU, TELEFON! ROZUMIESZ? TAKIE COŚ, ŻE WCISKASZ CYFERKI I SŁYSZYSZ W ŚRODKU NASZEGO SERWISANTA, TAKA, ROZUMIESZ, KURWA, MAGIA...) (22,50 zł/min + VAT). 

I tak w siedmiu tysiącach żywych języków świata, w kilkunastu martwych, oraz po marsjańsku i w runach elfich. Oraz dodatek:

"Nasza firma przestrzega zasad ochrony środowiska. Co prawda wyrżnęliśmy 30 hektarów lasu, aby wydrukować tę instrukcję, ale chrzanić to! Jesteśmy EKO! Ta instrukcja też jest EKO. Tak bardzo EKO, że możesz zeżreć ją na obiad".

I to znów przełożone na siedem tysięcy języków żywych, kilkanaście martwych, marsjański oraz na runy elfie.

3) Przeładowanie funkcjami

Odkurzacz powinien odkurzać. Pralka ma prać. Lodówka chłodzić. Proste? No... nie. Odkurzacz posiada wbudowany odtwarzacz mp3, pralkę można obsługiwać przy pomocy WiFi, a w lodówce znajdziemy telewizor HD z tunerem i dźwiękiem stereo. Ok, rozumiem. Może ktoś lubi takie bajery, ale nie ukrywajmy - 90% użytkowników i tak użyje ich najwyżej kilka razy. Raz, aby sprawdzić czy działa. Drugi, aby komuś pokazać, że działa. Trzeci - przypadkiem, "bo nie to chciałem kurwa... -.-" Pamiętajmy, że im więcej dodatkowych (i nie związanych z podstawowym przeznaczeniem urządzenia) funkcji tym po pierwsze większe ryzyko awarii (więcej elementów w ogóle = więcej elementów, które mogą się zepsuć). Po drugie wzrasta zużycie energii, bo fizyki się nie oszuka - więcej odbiorników zawsze będzie potrzebowało "więcej prądu" do pracy). Po trzecie znacznie zawyża to cenę samego urządzenia.

4) Marka nie jest wyznacznikiem jakości

Od dłuższego czasu zakupienie produktu danej marki wcale nie oznacza, że produkt ten będzie reprezentował określoną jakość. Wiadomo, każda firma ma w swoim dorobku gorsze serie, jednak przy obecnym, totalnie masowym systemie wytwarzania o problemy jakby łatwiej. Obecnie zdarza się, że produkty "no name" służą o wiele dłużej niż to, co pochodzi od znanej i uznanej światowej marki.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że te wszystkie niedogodności z czegoś wynikają. Wiem też, że (jak wcześniej wspomniałem) z punktu widzenia ekonomii produkcja rzeczy bezawaryjnych jest zwyczajnie nieopłacalna. Nadal jednak jako konsument czuję zwyczajne poirytowanie.
Tym wpisem otwieram nową serię. Będą to właśnie takie moje luźne rozmyślania na przeróżne wkurzające, drażniące mnie tematy. Niekoniecznie to, co drażni mnie, będzie drażniło także Was, ale mam nadzieję, że seria się spodoba.

P.S. I: Wpis nie zawierał lokowania produktu.
P.S II: Ani sprzątania nim.
P.S.III: Ale jeśli firma Zelmer uważa inaczej... :D
P.S. IV: Nie, chyba nie uważa... :(


2 komentarze:

  1. Zdecydowanie sprzęt starszego pokolenia był dużo lepszy, telewizory po 20 lat, odkurzacze 30-40, pralki 10 lat minimum, a teraz człowiek trzyma w ramce rachunek i kartę gwarancyjną, bo nie zna dnia ani godziny jak nawet nowa rzecz się może zepsuć. Tak było w moim przypadku, kupiłam kuchenkę mikrofalową i akurat było przestawienie czasu z letniego na zimowy i co się stało ? Po tygodniu użytkowania spaliła się od przestawienia zegara, przy czym Pani z serwisu stwierdziła, że to moja wina bo tłuszcz gdzieś tam się dostał ... ŻENADA!! Poprzednia mikrofalówka była w moim domu przez 16 lat ustawiana na zwykle pokrętła!!! Im wszytko jest bardziej elektroniczne, nowocześniejsze (lub przynajmniej tak wyglądające) tym jest niestety gorsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń

Co o tym sądzisz?