poniedziałek, 25 maja 2015

Opuszczone & porzucone #2: Poniemiecka lokomotywownia w radomskiej dzielnicy Potkanów.

Mieszkańcy południowej części Radomia znają doskonale to miejsce. Dwa ceglane budynki wyrastające po środku szczerego pola, pomiędzy nimi rząd wybetonowanych rowów w ziemi, a w głębi kompleksu szczątki klatki schodowej. Miejscowi różnie nazywają ten obiekt. Spotkałem się z określeniami takimi jak "bunkry", "strzelnica", "magazyn", jednak po przeanalizowaniu źródeł historycznych okazało się, że żadna z tych nazw nie jest właściwa. Czym był więc kompleks budynków na Potkanowie? Lokomotywownią. A właściwie miał nią być, jednak o tym później.
Czym jest lokomotywownia? Lokomotywownia, dziś nazywana elektrowozownią jest zakładem zajmującym się obsługą pojazdów kolejowych, głównie lokomotyw.
Historia tej konkretnie zaczyna się w okresie II wojny światowej. Budynki lokomotywowni powstają w celu obsługi linii kolejowej łączącej Lublin i Kielce. W planach jest także budowa nowej linii do Ostrowca Świętokrzyskiego. Prace zostają przerwane ze względu na natarcie wojsk radzieckich. Do momentu, w którym inwestycja została przerwana powstaje hala przeglądowa, kanały służące do usuwania żużla z parowozów oraz brama wjazdowa. Wbrew pogłoskom budynki niedokończonego kompleksu nie zostały przez Niemców wysadzone w powietrze. Ich stan "zawdzięczamy" okolicznej ludności, która od momentu zakończenia wojny sukcesywnie rozbierała budynki, pozyskując tym sposobem cegły. Obecnie w tym miejscu znajdują się ruiny dwóch budynków (prawdopodobnie to część hali), wybetonowane kanały, oraz w części północnej duży fragment muru ze schodami (najpewniej część klatki schodowej w hali).
Jak lokomotywownia na Potkanowie wygląda obecnie? Źle. Mury, chociaż mocne, są regularnie dewastowane. Już nie w celu pozyskiwania surowca w postaci cegieł, a z czystej nudy. Teren z roku na rok staje się coraz bardziej zaśmiecony, co ułatwia fakt, że nie jest on w żaden sposób pilnowany.
Podczas eksploracji warto uważać na wspominane wyżej rowy - nie są zbyt głębokie, jednak latem nie widać ich pomiędzy zaroślami. Warto patrzeć pod nogi, aby uniknąć przykrej niespodzianki. Nie polecam także wspinania się na wyższą kondygnację budynku - Niemcy budowali solidnie, ale "parę" lat już minęło. Posadzka jest, ale pod naszym ciężarem może... przestać być :)
Czym byłby post z gatunku urbex bez garści
zdjęć? Oto więc kilka ujęć z opisywanej okolicy. Niestety, zdjęcia są dość stare, pochodzą z 2011 roku. Mam jednak zamiar wybrać się tam podobnie, tak więc niebawem powstanie "aneks" do tego posta, będący ilustracją przebiegu planowanej drogi kolejowej. Tymczasem jednak - zdjęcia:

Widok ogólny lokomotywowni. Na pierwszym planie jeden z dwóch budynków. Jak widać, obiekt był przynajmniej dwupiętrowy.
Znane wszystkim bywalcom tego miejsca "schody do nieba". Tu prawdopodobnie znajdował się kolejny budynek stanowiący "narożnik" hali. Być może identyczny jak dwa, które stoją do tej pory.
Jeden z budynków widziany z bliska.
Widok z wnętrza budynku na komin ciepłowni "Południe"
Jeszcze inna perspektywa. Z boku budynku widać ślad po biegnącej tamtędy klatce schodowej.
Ten sam budynek, znów - jeszcze inna perspektywa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym sądzisz?