niedziela, 12 marca 2017

Prostactwo i prostota, czyli unboxing brzytwy Ockhama.

"Dla ludzi mam otwarte drzwi. Niewiele zabrać można mi. Ale jak ktoś mi da po pysku, oddam z nawiązką! Ja nie Chrystus..."  śpiewał polski bard Jacek Kaczmarski w utworze "Prosty człowiek". No właśnie, kim w dzisiejszych czasach jest ten prosty człowiek? Czy w ogóle da się dziś takim być? A jeśli już się nim jest, to czy wypada? Czy prostota jest tożsama z prostactwem? Tyle pytań, niewiele jasnych odpowiedzi. Ale jako że lubię odpowiadać na trudne pytania, dziś odpowiem. Oto własnoręcznie napisana pochwała prostoty.



Czasy mamy skomplikowane. To fakt. Mnogość opcji do wyboru, postaw do popierania, ba! Nawet orientacji seksualnych do reprezentowania, przeróżne mody i style... Dużo, dużo, jeszcze więcej, przesyt! Mogłoby się wydawać, że dziś prostota umarła. Nosimy kwiatki na jej grób, zapalamy znicze i rzewnie wspominamy, jak to drzewiej bywało. Bo przecież kiedyś było prościej. To spory błąd. To, że jesteśmy przeładowani wszystkim, wcale nie musi oznaczać, że dane jest nam paść ofiarami klęski urodzaju. Można żyć prosto, być prostym. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie leży granica. Granica pomiędzy prostotą, a prostactwem.

Prostota to NIE prostactwo.

I należy o tym wspomnieć już na samym początku. Prostota to nic innego, jak wyrażanie swoich myśli, poglądów i przekonań w sposób jasny i zrozumiały. To respektowanie norm w sposób czytelny dla siebie samego, ale i (może przede wszystkim) dla otoczenia. Prostactwo to BRAK myśli, poglądów i przekonań, brak znajomości norm. Człowiek prosty wie, jak postąpić w określonej sytuacji. Prostak kąsa, kopie i pluje, bo w ten sposób maskuje swój brak wiedzy. Odwraca uwagę od siebie swoim własnym często chamskim zachowaniem. Dlaczego? Bo się boi. Tak jak dzikie zwierzę zamknięte siłą w klatce. Z tym, że tu klatka to otoczenie, którego zwyczajnie nie rozumie. A niewiedza budzi strach.

Prostota to wiedza i rozumienie

A dokładnie wiedza o tym, że nie wszystko musi mieć drugie dno, oraz że naprawdę nie wszystko je ma. I rozumienie tego, kim jesteśmy. Współczesność przyzwyczaiła nas do tego, że wszystko, dosłownie wszystko musi być wielowarstwowe. Wypowiedź musi być ironiczna, zawierać zestaw ciętych ripost, do tego musi zawierać tysiąc przenośni na zdanie. Czynności, nawet te wykonywane codziennie muszą posiadać w sobie jakiś rys wyznawanej ideologii, część nas. Ubranie, jedzenie, sposób spędzania wolnego czasu, hobby - wszystko to staje się skodyfikowanym systemem, który powoli zaczyna zjadać własny ogon. Przestaje liczyć się esencja czynności, a "otoczka prawna" złożona z niepisanych reguł. Ginie przyjemność. Bo przecież "lajfstajl", więc jeśli przy minus 30 stopniach zakładam kalesony, zaraz muszę mieć przygotowany cały zestaw wypowiedzi i usprawiedliwień. Że jestem taki "retro", że to nawiązanie, że wyrażam w ten sposób, że... Pytam, po co? Przygotowujemy sobie scenariusze odpowiedzi na pytania, których gdzieś tak na 99,9% nikt nam nie zada. Jest -30 stopni Celsjusza, dlatego zakładam kalesony. Jestem głodny, więc jem, a jem to, co mi smakuje. Tyle. Współczesność buduje w nas przekonanie, że to wokół nas kręci się cały świat, że jesteśmy jakimiś gwiazdami, które od błysku lamp reporterskich dorobiły się już solidnej opalenizny. Żyjemy w ciągłym strachu o to, czy przypadkiem z lodówki nie wyskoczy dziennikarz i nie zapyta... Nie, nie zapyta. Nośmy takie gacie, jakie chcemy. Jedzmy to, co lubimy. Żyjmy.

Prostota to szczerość wobec siebie i innych

Od jakiegoś czasu możemy zauważyć rozwój epidemii pewnej z pozoru niegroźnej, ale dość nieprzyjemnej choroby dotykającej społeczeństwo. Ekspertoza, czyli expertosis vera objawia się głównie tym, że coraz więcej osób uważa się za ekspertów tylko dlatego, bo są specjalistami. Co ma to wspólnego z prostotą lub jej brakiem? Wbrew pozorom bardzo dużo. Otóż tym ludziom wydaje się, że aby być postrzeganym jako ekspert, trzeba komplikować. Wyjaśniać w sposób pełen dygresji, mówić dużo, używając przy tym fachowego żargonu, a jeśli uproszczenie czegoś jest niezbędne, stroić fochy, że motłoch śmiał zapytać o rzeczy oczywiste. To śmieszna postawa. Śmieszna i szkodliwa, dla siebie samego, ale i dla innych. Istota bycia ekspertem to właśnie opanowanie do perfekcji jak najprostszego wyjaśniania nawet bardzo skomplikowanych zagadnień, a jednocześnie bardziej umiejętność przyznania się do niewiedzy z postanowieniem jej uzupełnienia, niż uznanie siebie za wyrocznię, której wiedza jest w 100% kompletna. Tylko wtedy jesteśmy szczerzy wobec siebie, bo zdajemy sobie sprawę ze stanu naszej wiedzy i oceniamy go trzeźwo. Wtedy też jesteśmy szczerzy w stosunku do innych, bo nie musimy przed nimi nikogo grać. Nie bójmy się mówić, że nie wiemy, ale jeśli to niezbędne, nie tkwijmy w niewiedzy. Lepiej nie wiedzieć i być gotowym na zdobycie wiadomości, niż udawać, że wie się wszystko. I nam będzie lepiej ze sobą, i innym z nami.
Prostota zapewnia tu także komfort psychiczny, obu stronom. My wiemy, czego spodziewać się po innych, oni wiedzą to samo o nas.

Prostota to objaw pewności siebie

Zdrowej pewności siebie, pozbawionej wszelkich chorobliwych przerostów. Mówiąc "jak jest" nie zakładamy wyżej wymienionych masek ekspertów czy gwiazd. Jesteśmy w stu procentach sobą i nie boimy się tego. Wymaga to pewnej odwagi, bo nie zrzucimy wtedy już odpowiedzialności na jakieś nasze wyimaginowane alter ego. To napisałem ja, Arek. Nie ten mało popularny bloger z Radomia, nie fotograf, nie grafik, tylko ja. Ja jestem i blogerem, ale i fotografem oraz grafikiem, ale to cały czas ja. To nie są różni goście. Z tym wszystkim stoi jeden facet. Facet, który napisał to, co chciał napisać. Com napisał, napisałem.

I tak w uzupełnieniu - rozejrzyjcie się kiedyś po ulicach waszych miast. Zapewne zauważycie pstrokaciznę reklamową. Szyldy zawalone treścią, loga rozbudowane jak herby szlacheckie, ulotki walące po oczach wściekłą kolorystyką. Kiedy wrócicie do domu, otwórzcie sobie kilka głównych stron wiodących, światowych firm. Niech to będzie np. Apple, Porsche i... Google. Pierwsze, co rzuci wam się w oczy to porządek, czytelność i... no właśnie, prostota. Tak jest ze wszystkim. Mniej znaczy więcej. Nie bójmy się być prości, ale niech nas Świata Całego Budowniczy strzeże przed byciem prostakami. Tyle na dziś. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym sądzisz?