wtorek, 12 maja 2015

DiabelskieNasienie.exe czyli dlaczego nie zostałem maniakalnym mordercą, choć w sumie by wypadało.

Zaledwie kilka dni temu Polskę obiegła szokująca wiadomość - dwóch nastolatków zamordowało babcię jednego z nich, ciężko ranili dziesięcioletnią dziewczynkę, a następnie obaj sporządzili kilka koktajli Mołotowa, ukryli się w pustostanie i tak przygotowani oczekiwali na policjantów.
Media bardzo szybko wskazały głównego winnego tej tragedii. Oczywiście był to sprawca niemal służbowy, wyciągany z szuflady praktycznie w każdym podobnym przypadku - GRY KOMPUTEROWE! Tak. Nastolatkowie grali w gry, postanowili więc przenieść treść gier do realiów i zacząć zabijać naprawdę. Straszne? Straszne. Zastanawiam się jedynie, czy wina leży właśnie tam, gdzie starają się wskazać nam wszystkim media. I o tym właśnie będzie ten wpis. Spróbuję ocenić, czy gry faktycznie szkodzą, a jeśli szkodzą, jak temu zaradzić? A jeśli nie szkodzą? Albo tylko trochę? Zapraszam.

START GAME


Kawałek historii - gram od dawna. Można śmiało powiedzieć, że od dzieciństwa. Pierwszym urządzeniem służącym elektronicznej rozrywce w moim przypadku była znana i lubiana konsola Pegasus. Później właściwie pełnoprawny komputer - Amiga 1200. W okolicach drugiej lub trzeciej klasy gimnazjum dostałem komputer klasy PC - boska machina, z procesorem 1.8 Ghz, 256 megabajtami RAM i 128 megabajtową kartą graficzną na pokładzie. I pod kontrolą najnowszego wtedy Windowsa XP. Grało się! Oj, jak się grało. Gry zawsze stanowiły dla mnie chwilową odskocznię od rzeczywistości. Pomimo, że na samym PC przeszedłem ich około sześćdziesięciu, nigdy nie uważałem się za jakiegoś hardkorowego gracza. E-rozrywkę traktowałem na równi z literaturą czy dobrym filmem. Przyznaję bez bicia - nie raz zdarzało mi się grać w tytuły, które zdecydowanie nie były przeznaczone dla mojej kategorii wiekowej, ale... to samo dotyczyło również książek czy filmów, w końcu te 18+ zawsze są ciekawsze, kiedy my sami jesteśmy poniżej tego magicznego wieku. Ot, ciekawość nastolatka. Dziś powoli zbliżam się do trzydziestki i chwilami zastanawiam się, co ze mną było nie tak? Przecież według mediów powinienem któregoś dnia wziąć jakąś srogą kosę i zadźgać nim członka rodziny. Tak po prostu. Bo (według mediów of course) powinno mi się wydawać, że moja ofiara zaraz wstanie. Ma przecież kilka żyć. Jak w grze...

PAUSE

Tak właśnie. Pauza. Stop. Drogie media, proszę Was bardzo - nie przedstawiajcie graczy, jako totalnych idiotów, którym świat gry miesza się ze światem realnym. Czy Wam naprawdę się wydaje, że przeciętny nastolatek UWAŻA, że jeśli kogoś zabije, to ten ktoś za chwilę wstanie, bo przecież ma drugie życie? Nie. Jeśli zaś człowiek w wieku 14-16 lat faktycznie tak uważa, to nie izolacja od gier mu jest potrzebna, a wizyta u lekarza psychiatry. I to nie jedna, a szereg, z właściwym leczeniem farmakologicznym w tle.
Problem w mojej opinii leży właśnie tu. W psychice. Jeśli jest z nią wszystko w porządku, nie ma opcji, aby gry wpłynęły na nią do tego stopnia, że gracz jest w stanie popełnić przestępstwo. Równie dobrze w miejsce gry można wstawić np. książkę (a o efekcie Wertera drogie media słyszały? Wydanie "Cierpień młodego Wertera" spowodowało wzrost samobójstw młodych ludzi i nie byli to bynajmniej współcześni licealiści, którzy muszą się z tym dziełem zapoznawać w ramach zajęć języka polskiego. Później "efektem Wertera" nazwano to, co opisuje treść w linku). Można tam też wstawić film (sporo zbrodni i filmów było inspirowanych właśnie dziełami z Hollywood), można też ostatecznie wstawić utwór muzyczny, obraz... jakiekolwiek medium. Czemu? Ano temu, że to nic innego jak zapalniki. Zapalniki uruchamiające w psychice z problemami określone mechanizmy.
Tragedia, która wydarzyła się w przypadku opisywanej na początku zbrodni, wydarzyła się tak naprawdę kilka, może kilkanaście lat wcześniej. Z tymi ludźmi było coś nie tak WCZEŚNIEJ. Zanim jeszcze dotknęli klawiatury i myszki, aby grać. Ktoś czegoś nie zauważył, ktoś coś olał, ktoś stwierdził, że "tak ma być". No ale kiedy w ruch poszedł nóż, to winne okazały się gry. I tylko one.

RESUME GAME

Wiemy już, że to nie gry są winne, a psychika. Co więc robić? Pewne środowiska na pewno krzyknęłyby "Zakazać gier!". To ja im odkrzyknę: "Zakazać noży, samochodów i kąpieli w wannie. I pod prysznicem! W ogóle zakazać kąpieli!" Będziemy jedli wszystko w całości, wszędzie chodzili pieszo i będzie od nas śmierdziało na kilometr, ale przynajmniej będziemy bezpieczni!" Nie tędy droga. Zakazywać, owszem. Ale na poziomie dostępu KONKRETNEJ jednostki do KONKRETNEGO tytułu/gatunku. Kto ma to robić? Na pewno nie ogólnie pojęte państwo, a... rodzice. Nikt nie zna swojego dziecka lepiej niż jego własny rodzic. Wystarczy... obserwować. Naprawdę. Tylko tyle i aż tyle. Rodzic nie musi być zawodowym psychologiem, aby mógł ocenić, że z dzieckiem coś nie gra, stało się bardziej agresywne, coś nienaturalnie pochłania jego myśli. Radę tę kieruję głównie do współczesnych rodziców (zakres wiekowy 25-35 lat), a więc do pokolenia, dla którego komputer i jego zawartość to nie jest już czarna magia. Nie bójcie się tej wiedzy wykorzystać w praktyce. Widać zmiany? Widzimy, że to właśnie w wyniku zbyt długiego grania, zbyt mocnego angażowania się w grę? "Synu, córko, nie grasz! Ta gra ci szkodzi!". Każdy człowiek rozwija się inaczej, na każdego te same rzeczy wpływają inaczej. Gwarantuję, że samo to znacznie może zminimalizować ryzyko, że dziecko stanie się przestępcą. Zwracanie uwagi i ROZMOWA. Nie tylko o i w obrębie e-rozrywki. Zwracanie uwagi właśnie na codzienne problemy - szkolne, podwórkowe, być może rodzinne. Tak, rodzinne, generowane przez samych rodziców. Dorośli wielokrotnie nie zdają sobie sprawy z tego, że szeregiem swoich zachowań po prostu swoje dzieci RANIĄ. Rana zadana przez bliską, kochaną osobę boli dwa razy mocniej i goi się dwa razy dłużej. A psychika pokryta bliznami to psychika podatna na wiele późniejszych problemów. Przestępstwo inspirowane grą? A czemu nie? Jeśli będzie chodziło o zwrócenie na siebie uwagi, każdy zapalnik będzie dobry. A powtarzam - gra jest tylko zapalnikiem. Tylko.

QUIT GAME

Był to kolejny wpis, w którym starałem się Wam przybliżyć moje spojrzenie na pewne kwestie. Bardzo nie lubię szybkiego wskazywania winnych, szybkich osądów i szybkich wyroków. Tym naprawdę można kogoś skrzywdzić. Media doskonale o tym wiedzą, ale nadal to robią. Po prostu taki sposób stawiania sprawy bardzo łatwo sprzedać, a o to właśnie chodzi. Nie dajmy sobie wmówić, że złe są martwe przedmioty, czy jak w tym przypadku - programy. Źli czy w jakiś sposób psychicznie zaniedbani mogą być jedynie LUDZIE. Ludzie, którzy z tych rzeczy nieprawidłowo korzystają. Problem zawsze jest wewnątrz ludzi, w przedmiotach, które ich otaczają - nigdy. One po prostu są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym sądzisz?