sobota, 2 kwietnia 2016

#wpieniony: 02 - Używanie stwierdzeń, których znaczenia się nie zna.

"Bynajmniej przyszłam, jej w ogóle nie było, a to znaczy że jest głupia, bo wyjątek potwierdza regułę, zresztą nawet jak coś powie to wiadomo - winny się tłumaczy! A ta jej sukienka... no o gustach się nie dyskutuje, ale jak ona może w takiej chodzić?". Znacie to? Znacie, znacie. Każdy zna. Nie da się nie zauważyć, że masa ludzi używa określeń, stwierdzeń i wyrazów, których znaczenia nie rozumie, a właściwej formy nie zna. 

Czemu ludzie to robią? Cóż, powody są różne. Najczęstszym powodem nie jest, jak się wydaje, chęć zabłyśnięcia czy potwierdzenia swojej elokwencji, ale.. kopiowanie. Ot, ktoś usłyszał, stwierdził, że ładnie brzmi i powtarza. Często nie wnikając nawet w to, co właściwie powtarza. Pewnego rodzaju stwierdzenia mogą zwyczajnie irytować, szczególnie jeśli nie są używane we właściwym kontekście. Stworzyłem więc taką małą listę. Każdy jej punkt powoduje u mnie mikrozawał, ból ósemek i kolkę wątrobową na raz. Bez zbędnego gadania, oto ona:

"Winny się tłumaczy"

Używane najczęściej w sytuacji, w której ktoś oskarżany o cokolwiek (słusznie, bądź nie), zaczyna wyjaśniać okoliczności. Wyświechtane, durne powiedzonko. Rozumiem, że kiedy używającego tego tekstu ktoś kiedyś oskarży o ludobójstwo, dzieciobójstwo i jazdę bez biletu, będzie milczał? Nie odezwie się ani jednym słowem, po prostu przyjmie jakieś kosmiczne zarzuty z pochyloną głową, no bo... winny się tłumaczy. I już. A figę! Winny, niewinny - każdy ma prawo złożyć wyjaśnienia odnośnie okoliczności tego, co jest mu zarzucane. To, że ktoś odpiera kretyńskie wręcz zarzuty, wcale nie przesądza o jego winie.

"O gustach się nie dyskutuje"

Owszem, dyskutuje się. Głównie o gustach. Prawidłowo użyte stwierdzenie powinno brzmieć raczej "o cudzych gustach się nie dyskutuje". Wtedy jest jak najbardziej prawidłowe, bo ostatecznie nie nam oceniać, co komuś się podoba. Jednak ogólna dyskusja o gustach jest jak najbardziej wskazana i... jest rzeczą totalnie powszechną. Myślę, że 90% procent ludzkich dyskusji to dyskusje właśnie o gustach. Z tym, że o własnych. Dyskutując, bronimy własnego stanowiska, a stanowisko nie wzięło się przecież z powietrza - składa się z naszego pozytywnego/negatywnego nastawienia do określonego przedmiotu. A nastawienie skąd się wzięło? Ano... wynika po części z naszego gustu. Reasumując - każda wymiana poglądów na określony temat, to dyskusja właśnie o gustach. Dyskutuje się więc o nich. I już. Nie należy tylko oceniać cudzych.

"Wyjątek potwierdza regułę"

Spotykane bardzo często, prawie zawsze w nieprawidłowym zastosowaniu. Zwykle w sytuacji, w której używający rozumie to w taki sposób - skoro ktoś posiada pewne (zwykle negatywne) cechy, jest to potwierdzeniem przynależności do grupy, do której chciałoby się go zaliczyć, a która takimi cechami się legitymuje (faktycznie bądź rzekomo). Coś na zasadzie "Pijak. I złodziej. Bo każdy pijak to złodziej". Tymczasem jest to totalna ślepa uliczka, bardzo daleka od właściwego znaczenia. A jakie ono jest? Bardzo proste. Wystarczy tylko rozwinąć zdanie. Wyjątek potwierdza regułę od której go utworzono. Inaczej mówiąc, istnienie wyjątku oznacza, że istnieje jakaś reguła, od której można tworzyć wyjątki. Dla przykładu - jeśli na drzwiach firmy widzimy naklejkę z informacją "W soboty i niedziele nieczynne" (wyjątek), to oznacza że w pozostałe dni tygodnia firma jest czynna (reguła). Jeśli pod zakazem wjazdu widzimy tabliczkę "Nie dotyczy mieszkańców budynku" (wyjątek) rozumiemy to tak, że dla innych osób zakaz nadal obowiązuje (reguła). I tyle. "Arek jest głupi, więc wszystkie Arki są głupie" się tu nie łapie. Zupełnie.

"Bynajmniej"

Wałkowane miliony razy, ale i ja powtórzę - "bynajmniej" nie jest zamiennikiem słowa "przynajmniej". Prawdę mówiąc, jest nawet jego przeciwieństwem. To po prostu zaprzeczenie - bynajmniej = wcale, w żadnym wypadku. Mówiąc więc "Jego nie było, ale bynajmniej ja przyszedłem" oznacza "Jego nie było, ale i ja wcale nie przyszedłem".

"Wina zawsze leży po obu stronach"

Totalna bzdura, najczęściej stosowana jako próba jakiegoś nie wiem... usprawiedliwienia ewidentnego sprawcy jakiejś negatywnej sytuacji? Próby złagodzenia jego winy przez rozłożenie jej po równo na niego i jego ofiarę? Wina rozkłada się... różnie. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Są konflikty, w których wskazanie winnego jest ciężkie, są i takie, w których można jednoznacznie wskazać sprawcę, ale są i takie, w których obie strony po równo "dołożyły" do zaistniałej sytuacji. Tymczasem używający tego stwierdzenia próbują udowodnić, że w każdym konflikcie obie strony zawsze są winne. Upraszczając bardzo skomplikowane kwestie, z którymi spotykają się uczestnicy zdarzenia. Czy żona przemocowca jest winna, bo regularnie od niego dostaje łomot? No... według opisywanego twierdzenia tak, bo... przecież powinna od niego odejść, a że nie odchodzi to ponosi winę za sytuację, w której się znajduje. Chrzanić psychologię, chrzanić psychiatrię. Jest winna! Bo... tak powiedział Janusz, specjalista od relacji międzyludzkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym sądzisz?